Gwinea Równikowa – dżungla, goryle i podróż w czasie
Nie planowałem tej wyprawy jako kolejnego egzotycznego urlopu. Chciałem ruszyć w miejsce, gdzie nie dociera masowa turystyka, gdzie przyroda nadal rządzi niepodzielnie. Tak wyruszyłem w podróż do Gwinei Równikowej – mało znanego kierunku w Afryce Zachodniej, który zaskoczył mnie bardziej, niż się spodziewałem.
Już po pierwszych dniach wiedziałem, że to nie będzie standardowy wyjazd. Dżungla gęstsza niż gdziekolwiek wcześniej, taksówkarze zamiast przewodników i przygoda na każdym zakręcie drogi.
Jak zorganizowałem przelot do Gwinei Równikowej?
Nie znalazłem bezpośrednich lotów do Gwinei Równikowej z Polski, więc zdecydowałem się na przesiadki: najpierw Amsterdam, potem Madryt i stamtąd do Malabo. Brzmi jak wyprawa? Trochę tak – ale właśnie to było w tym wszystkim najlepsze.
Przelot do Gwinei Równikowej wymaga odrobiny cierpliwości, ale w zamian dostajesz dostęp do świata, który nie został jeszcze ujęty w folderach biur podróży.
Kiedy lecieć?
Wybrałem grudzień, czyli początek pory suchej – i to był strzał w dziesiątkę. Pogoda dopisała, temperatury utrzymywały się w granicach 25–28°C, a wilgotność była znośna. W dżungli i tak jest gorąco i parno, ale przynajmniej nie pada codziennie. Podróż do Gwinei Równikowej w porze suchej pozwala zobaczyć więcej i dotrzeć dalej – czasem dosłownie w głąb buszu.
Wiza i formalności
Zanim ruszyłem w drogę, musiałem załatwić wizę – najbliższa ambasada Gwinei Równikowej mieści się we Francji, więc wszystko ogarniałem z wyprzedzeniem. Paszport musiał być ważny minimum 6 miesięcy, bilet powrotny – obowiązkowo. Poza tym nie miałem większych problemów na granicy. Wszystko poszło sprawnie.
Hotel w Gwinei Równikowej – gdzie spałem?
Na Bioko, czyli wyspie, na której leży stolica Malabo, zatrzymałem się w średniej klasy hotelu w Gwinei Równikowej. Czysty pokój, dostęp do Wi-Fi i lokalna kuchnia na miejscu – czego chcieć więcej po całym dniu w drodze? W Rio Muni – kontynentalnej części kraju – baza noclegowa jest skromna, ale można znaleźć domy gościnne prowadzone przez miejscowych.
Nie szukałem luksusu – zależało mi na bliskości z naturą. I to właśnie dostałem.
Co mnie zachwyciło?
Dżungla. Prawdziwa, gęsta, pełna dźwięków i nieoczekiwanych spotkań. Podczas jednej z wypraw taksówką w busz (tak, to jedyna opcja transportu) udało mi się zobaczyć goryle. To był moment, który zapamiętam do końca życia – cisza, napięcie i ten kontakt wzrokowy z czymś dzikim, autentycznym.
Podróż do Gwinei Równikowej daje szansę, by zobaczyć Afrykę taką, jaka była przed komercjalizacją – niedostępną, dziką i prawdziwą.
Czy warto?
Zdecydowanie. Loty do Gwinei Równikowej mogą nie być najprostsze, przelot trochę trwa, ale ta przygoda wynagradza wszystko. To kierunek dla tych, którzy nie szukają wygodnych resortów, ale wolności i przestrzeni, której nie da się znaleźć w Europie.
Jeśli potrzebujesz wyzwania, jeśli chcesz na chwilę wyłączyć telefon i włączyć wszystkie zmysły – spakuj plecak i ruszaj.




No comments yet.